Tree Hill

Kate

doszła do domu... cały czas myśli kłębiły jej sie w głowie... weszła do domu i poszła do siebie do pokoju...

Gość

Doszedłem pod dom Peyton...stałem przed...i zastanawiełem sie czy wejsc...
-Gorzej chyba juz nie bedzie..-powiedziałem do siebie...chwyciłem za klamke i wszedłem do środka...

Gość

Wyszedłem z Peyton na rekach przed dom...-Gdzie ta cholerna karetka! Peyton..trzymaj sie jestem z Tobą..kochanie...nie rób mi tego..-byłem zdenerwowany..widziałęm w jej pokoju.ze brała jekiś prochy..-To wszytsko przezemnie..niewybacze sobie,jak coś Ci sie stanie...-czekałem na karetke..lada moment miała przyjechać...

Gość

Karetka po paru minutach przyjechała..wzieli ją do karetki...ja tez wsiadłem...Peyton nadal nie odzyskiwała przytomności..
Pojechaliśmy do szpitala...

Kate

podjechali pod dom...
- wejdziesz? - zapytała się

Gość

-Wejdę-uśmiechnełem sie..
Weszliśmy do środka..

Gość

Dotarliśmy pod jej dom..postawiłem Peyton na ziemie...
-No to Mój Cukiereczek jest juz bezpieczny.....hym..a bedzie jakaś nagroga za transport...-uśmiechnełem sie słodko..

Kate

-hmm.. nagroda... a co byś chciał? - zapytała uśmiechając się...

Gość

-Ciebie-zaśmiałem sie-hym...to może takiego wielkiego słodkiego buziaczka na dobranoc?

Kate

uśmiechnęła się i go pocałowała... to był długi, delikatny pocałunek...
-dobranoc Misiu... dziękuję za cudownie spędzon czas...

Gość

-Nie...to ja dziękuję...-uśmiechnełem sie-śpij słodko, Kocham Cie...bardziej..najbardziej.

Kate

pocałowała go jeszcze w policzek...
-ja też cię kocham - obruciła się i znikneła za drzwiami...

Gość

Udałem sie w strone domu...

Gość

Odprowadziłem Peyton...po drodze opowiedziałem jej o tym,ze dziś byłem rano z Rachel i Kelly na plazy....i ze Kelly ma telent..ale jej rodzice niekarza jej spiewac..i ze objełem ja,bo Rachel miala zabrac jej numer do rodzicow..a Kelly mnie pocałowała..
-Tak to mnie wiecej wyglądało....chciałem byc szczery....-spojrzałem na nia i czekałem na reakcje..