Tree Hill

Gość

-niemow tak... zawsze bedziesz mi bliska..to nie tak,ze nic do Ciebie nie czuje.-wyrwała sie-..Peyton!-pobiegła w strone drzwi..-Peyton!-zawołałem jeszcze raz,ale mnie nie słuchała..nie zatrzymywała sie..

Gość

Byłem strasznie zły na siebie...czułem sie paskudnie..wrociłem do sali..
-Powinnaś juz isc..
-Przepraszam...ja..ja nie chciałam..myslałam,ze skoro nic nie pamietasz...ze niechcesz wracac do przeszlosci..ja ..to to moja wina...-mowiła z wyrzutem Laura..
-to nie Twoja wina..to ja niepowinienem byl sie z Toba spotykac... nieprzychodz tu wiecej...dobra?
-ale...dobrze... choc jesli zmienisz zdanie.. zawsze mozesz przyjsc... wiesz gdzie mnie szykac..
-Czesc-powiedziałem....
Laura wyszła...
...ze złości zaczełem kopać łóżko..pozniej położyłem sie na nim bezsilnie...

Gość

Weszłam bez słowa do sali, podeszłam do łóżka i położyłam się na nim koło Lucasa.

Gość

-Cześć-powiedziałem cicho-chyba...chyba nie powinnas tu byc... niejestem juz ta sama osoba co kiedys.. tylko ranie ludzi.... nienawidze siebie za to,ze ..za to,ze nic nie pamietam,ze niewiem jaki powinienem byc..-spojrzałem na nia...wygladała jakby poł dnia przepłakała...-cos...cos sie stało?

Gość

- Cześć - odpowiedziałam - Jesteś tym samym Lucasem co zawsze... moim przyjacielem... świetnym koszykarzem, synem i.... i bratem - powiedziałam. - I będziesz zawsze - powiedziałam lekko spoglądajac na niego. Zasłoniłam koszulkę kurtką. - Stało się, ale dowiesz się później - nadal mówiłam cicho.

Gość

-tamten Lucas ranił ludzi? bliskich?... widzisz... mogłem umrzec w tym wypadku... to ludzie nie cierpieli by przezemnie... Co sie stało?mozesz mi powiedzieć... moge Ci jakos pomoc?

Gość

- Lucas był i jest człowiekiem, nie jest idealny, też popełnia błędy, każdy je popełnia - dodałam. - Nie ma ideałów... - powiedziałam. - Czy znasz takie uczucie, które siedzi głęboko w Tobie, ze boisz się kogoś stracić? - dziwne było to pytanie, ale je zadałam.

Gość

-wydaje mi sie..-urwałem-nic nie pamietam... i trudno jest cos czuc do kogos,kogo sie niezna.. ale mimo tego,ze niewiem co czuje... ale cos napewno.. tylko,ze ... potrzebuje czasu,zeby odkryc co to... Ale wiem napewno,ze boje sie,ze strace to,co miałem kiedyś... ze to co czułem juz nigdy nie wroci.. wiec boje sie,ze Was strace...-spojrzałem jej w oczy..-a Ty,czego sie boisz? widze,ze cos jest nie tak...

Gość

- Ja boję się stracić tych, których kocham... - odpowiedziałam krótko. - Obiecuje dać Ci ten czas, kórego potrzebujesz... na poznanie uczuć i odczuć. Będę przy Tobie gdy tylko będziesz mnie potrzebował - spojrzałam mu w oczy. Wstałam z łożka i wyszłam.

Gość

Lezałem na łóżku..wbiłem głowe w poduszke...

Gość

Po pewnym czasie wyciagnełem z szafki telefon..i zaczełem dzwonić...ale nie odbierała...

Kate

Larry przyszedł do szpitala, wiedział, ze powinien porozmawiać z Lucasem... przyszedł do sali i zapukał...
-Dzień Dobry Lucas... mogę wejść?

Gość

-Wcale nie dobry...-powiedziałem cicho..-niech pan wejdzie...skoro zna pan moje imie,musimy sie znac... kim pan jest,jesli moge spytac?

Kate

-Larry Sawyer- podszedł do Lucasa i wyciągnął rękę - owszem znamy się, jestem ojcem Peyton...

Gość

-dzien dobry..niech pan siada-powiedziałem...-jak...co z Peyton?-spytałem niepewnie...