Tree Hill

Kate

spojrzała na niego, na jego uśmiech... uświadomiła sobie, że cały czas trzyma dłoń, na jej dłoni.... w końcu nie wytrzymała i się do niego przytuliła...

Gość

Objełem ją....-Niechce zebyś była smuta....-szepnełem..

Kate

-to jedno się nie zmieniło... - wtuliła się w niego... tego potrzebowała...

Gość

Staliśmy tak przez chwile wtuleni w siebie..-jak tak bedziemy ciagle stac w jedym miejscu,to w koncu ptoszki nas osraja..-zaśmiałem sie lekko...

Kate

szturchnęła go w ramię... odsunęła się od niego...
-dosadny jesteś - pokazała mu język - ale skoro sobie tego życzysz, to możemy się stąd zwijać...

Gość

Uśmiechnełem sie..złapałem za kule...-To idziemy?

Kate

-pan prowadzi... - roześmiała sie puszczając go przodem..

Gość

-ładnie tak sie śmiać z poszkodowanego..-pokazałem jej jezyk...ruszyłem kuśtykając.. wrociliśmy do środka...

Gość

Doszliśmy z Haley na taras....-Wszystko wporzadku?

Gość

- Tak, a co? - zapytałam.

Gość

-Nie,bo wiesz...jak bedziesz miała jakiś problem...czy zmartwienie..powiedz.. mimo,ze nie pamietam Cie zbytnio..postaram sie pomoc...-uśmiechnełem sie..

Gość

- Wiem i dziękuję - powiedziałam z uśmiechem. Usiadłam sobie na barierce. - I taki jest właśnie Lucas Scott, którego znam... człowiek, który na zawsze pozostanie moim najlepszym przyjacielem - dodałam z uśmiechem.

Gość

-Dobrze wiedzieć-uśmiechnelem sie-Ty tez zawsze bedziesz moja najlepsza przyjaciolka..

Gość

- Zobaczymy - powiedziałam. - Co dzisiaj robiłeś, oprócz grania w karty z Laurą - pokazałam mu żartobliwie język.

Gość

-czytałem...-uśmiechnełem sie-i spałem... czyli innymi słowy, obijałem sie...