Tree Hill

Gość

weszlysmy do domu, poslalam Haley w pokojy goscinnym, zrobilam nam herbaty, posiedzialysmy jeszcze troche i porozmawialysmy po czym, udalysmy sie spac..

Gość

znioslam ze swojego pokoju poduszki i porozkladam je na podlodze.. wlaczylam tv i czekalam na znajomych i przyjaciol.

Gość

- napijesz sie czego? - zapytalam

Gość

- Może coli... -powiedziałam... -Mam nadzieję, że nie będę jedynym gościem... -dodałam z uśmiechem...

Gość

- na pewno nie - usmiechnelam sie. - obiecali, ze przyjda, wiec slowa dotrzymaja - powiedzialam i nalalam jej coli. - co u Ciebie?

Gość

- Nic ciekawego... Ostatnio odpuściłam se szkołę i nawet nie chce mi się prosić o notatki... -powiedziałam... -A co u Ciebie??

Gość

- u mnie bywalo lepiej, ale nie bede narzekac - powiedzialam i uslyszalam pukanie do drzwi. - widzisz mowilam, ze nie bedziesz jedyna - usmiechnelam sie i poszlam otworzyc.

Gość

-Cześć Summer..-uśmiechnełem sie..-a ja myslałem,ze to my sie spoznimy.. a tu widze,ze niema jeszcze wiekszosci..
-Cześć-powiedziała Peyton..

Gość

- Cześć Luke, cześć Peyton... -przywitałam się... -Ja już myślałam, że będę jedynym gościem... -uśmiechnęłam się...

Gość

- no tak wlasnie wyczekujemy na reszte - powiedzialam. - ale w TH jest moda na spoznianie sie - zasmialam sie. - czestujcie sie, jesli macie na cos ochote.. poczekamy jeszcze z filmami na reszte..

Gość

-a zebysmy usiedli to juz nie powiesz...-wytknelem jej jezyk.. Peyton szturnełe mnie w ramie..
-Lucas..zachowuje sie-powiedziała zartobliwie..
-No co.. dobra siadamy...-zaśmiałem sie.. razem z Peyton usiedliśmy..

Gość

- no bo szkoda moich pieknych skorzanych kanap, na wasze pupy - zasmialam sie.

Gość

-osz Ty..-rzuciłem w nia poduszka..-oj.. to bylo przez przypadek..-zaśmiałem sie..
-No..Lucas uważaj sobie-Peyton wytknela mi jezyk..
-Oj.. w Ciebie bym nie rzucił Kochanie.. chyba...-zaśmiałem sie..-noo dobra..napewno..
-No-powiedziała Peyton i sie zaśmiała..

Gość

- oj Ty, uwazaj z kim zadzierasz - zrobilam cwaniacka mine. - Rachel jak zawsze sie spoznia.. - usmiechnelam sie. - ona w zyciu chyba nie dotrze na czas, wspolczuje jej dziecku jak bedzie rodzic.. bo ona zawsze ma czas, to dziecko w drodze do szpitala z niej wyleci - zasmialam sie.