Tree Hill

Gość

-Miło poznać,powiedziała Laura...a ja juz musze leciec-powiedziała patrzac na zegarek-..wiecie...no ile mozna przebywać z Lucasem...-zaśmiała sie..
-Bardzo śmieszne..-powiedziałem i wytknelem jej jezyk..-musisz isc?
-Musze.. szkoda mi forsy na taksowke wiec jade z mama do domu...i wogole jestem padnieta... Ale niemartw sie.. wpadne sie jutro poobijac...-powiedziała z usmiechem..-Pa mały-powiedziała i dała mi całusa w policzek-Cześć Nathan,Haley...mam nadzieje do zobaczenia..-wyszła z sali...
Spojrzałęm na nich..-No..to opowiadajcie co u Was?

Gość

- Osz Ty okropny kłamczuchu - powiedziałam siadając na łóżku. - Podrywasz tu jakieś Laury po szpitalach, a później się tego wypinasz mówiąc, ze wylewa Ci kawę na głowe... paskudny kłamczuch - zaśmiałam się.

Gość

-Naprawde wylała na mnie kawe...i wcale jej nie podrywam.. to tylko kolezanka...;p

Gość

- Ale jest niezła, trzeba przyznać - dodałem. - Ma piękne... - urwałem, bo Haley z uśmiechem wbiła we mnie wzrok i szturchnęła łokciem. - Ale oczywiście, nic nie przysłoni mojego słoneczka - powiedziałem podchodząc i siadając obok niej. Objąłem ją ręką. - Kiedy wracasz do świata codziennego, a nie będziesz się tu wylegiwał w szpitalu i podrywał Laury - powiedziałem patrząc na Lucasa

Gość

- No tak, tak koleżanka... - zaśmiałam się.

Gość

-Ja jej nie podrywam..-wytknelem im zartobliwie jezyk..-no jak wroce...to bedzie koniec lezenia...i wylegiwania.... Tylko kiedy to bedzie...

Gość

- No to chciałem Cię poinformować, że to będzie dość szybko, bo w piątek jest nasz mecz i masz na nim być. Jeśli nie jako zawodnik to jako kibic, bo inaczej Ci tego nie wybaczę - powiedziałem z uśmiechem. - Trener i drużyna też nie... - dodałem.

Gość

- Noo właśnie... zapomniałabym o meczu - powiedziałam. - Jeśli tylko lekarz się zgodzi to zabieramy Cię z tego pokoju i już nie będzie beztroskich zabaw z Laurą - zachichotałam. - No i Peyton pewnie będzie jako chirliderka - dodałam.

Gość

-No to jeśli mnie do tego czasu nie wypuszcza... zwieje z szpitala...-uśmiechnelem sie-ale raczej wpadne jako kibic... bo pewnie niemam formy... i tylko byscie przeze mnie przegrali....

Gość

-Ej no,juz niemozna sie powygłupiać z koleżanka... zaraz sobie nie wiadomo co myslicie...osz Wy..;p

Gość

- Spokojnie spokojnie, jak tylko wyjdziesz z tych czterech ścian i dojdziesz troche do siebie, bierzemy się drogi bracie do pracy... - dodałem. - I nie ma zlituj się - powiedziałem.

Gość

- No i wszystko wróci do notmy - powiedziałam. - Lucas a co tam u Karen? - zapytałam. - Kilka dni już z nią nie rozmawiałałam - dodałam.

Gość

-Dzieki Nathan-uśmiechnełem sie-u mamy wszystko dobrze... tak sadze... coraz lepiej sie dogadujemy... i jak opowiada mi moje dziecinstwo.. to niekiedy przypominam sobie coś... ale niestety to tylko szczegoly...-powiedziałem..-byla dziś u mnie całe dopołudnie... a potem wpadł tez Keith..

Gość

- To najważniejsze, że wszystko dobrze - uśmiechnęłam się. - Oglądałeś zdjecia, które Ci kiedyś przyniosłam? - zapytałam. - Tam było troche "naszego dzieciństwa" - dodałam.

Gość

-Jasne,ze oglądałem...szczególnie podoba mi sie to-powiedziałem i pokazałem im odłozone zdjecia... na nim byłem ja i Haley jak mieliśmy po jakies 4 latka i cali umorusani siedzieliśmy w piskownicy...-widzicie?-zaśmiałem sie..